„Odd i Lodowi Olbrzymi” Neil Gaiman

Jakiś czas temu wylądowałem w kinie na adaptacji filmowej „Gwiezdnego pyłu” Neila Gagmana. Film ten tak przypadł mi do gustu, że musiałem zaznajomić się z wersją pisaną. Odczekałem następnie kilka miesięcy i kiedy poczułem, że obraz filmu rozmył się w mojej głowie, sięgnąłem po książkę. W ten sposób Gaiman mnie zaczarował. „Odd i Lodowi Olbrzymi” wpadł mi w ręce niedługo potem i aż do teraz czekał cierpliwie na odpowiedni moment. Czar prysł czy oplótł mnie do reszty?

Tym razem autor zabiera nas do skutej lodem Norwegii, do Midgardu. Poznajemy chłopca imieniem Odd, którego życie nie należy do najłatwiejszych. Jego ojciec zginął jakiś czas temu w wyprawie, matka zaś mieszka z człowiekiem o złej naturze który znęca się nad nim. Nogę Odd’a zmiażdżyło upadające drzewo a wzrostem ustępuje on rówieśnikom. Ucieka on od tej złowrogiej rzeczywistości do chaty swojego ojca gdzieś na skraju lasu. W miejscu tym spotyka on Lisa, Niedźwiedzia i Orła. Trio to, zupełnie nieprzypadkowe zresztą, odmieni zupełnie życie chłopca, które to od tej chwili nigdy już nie będzie takie samo.

Gaiman snuje baśń tak jak to tylko on potrafi. Klimat bajkowej krainy wylewa się na czytelnika ze stronnic i spływa wprost na duszę, wywołując przyjemne ciepło w środku. Działa jak balsam na zabiegane myśli, koi nerwy i jakby przywraca równowagę. Brałem do rąk Lodowych Olbrzymów z uczuciem roztargnienia i rozchwiania po całym dniu bieganiny. Po kilku stronach, moją twarz gryzł mróz, z ust buchała para, a nogi kostniały od śniegu. Gaiman jak nikt, potrafi przenieść czytelnika w miejsca wyjątkowe. Człowiek wyłącza się na świat i przenosi magicznie w kraj wiecznej zimy.

Podczas czytania, mimo że lektura nie jest długa, zdążyłem zżyć się mocno z Odd’em. Szkoda że, o ile mi wiadomo, nie da rady znaleźć go w żadnej innej opowieści. Wieli plus należy się autorowi, za wywołanie tej tęsknoty u mnie. O ile można mówić tu o kreacjach głównych bohaterów, to są one mistrzowskie. Orzeł stwarza wrażenie dostojnego, Niedźwiedź gromi i wzbudza szacunek swoim majestatem (potrafi jednak być misiowaty kiedy trzeba), Lis zaś, jak to lis, zgrywa cwaniaka. Najbardziej zdumiewające jednak jest to w baśni tej brakuje w zasadzie czarnego charakteru! Gaiman ukazał Lodowego Olbrzyma w ten sposób, że momentami wzbudza większą sympatię niż nasza zwierzęca Trójka.

Słów kilka o wydaniu. Gdybym spotkał człowieka odpowiedzialnego za nie, uściskałbym mu serdecznie rękę i życzył dalszych sukcesów. Książka wygląda wspaniale. Twarda oprawa imponuje starannością wykonania. Po zdjęciu papierowej obwoluty wiedziałem, że mam w rękach wyjątkowy tytuł, jednak o tym musicie przekonać się sami, ponieważ nie wiem jak to ładnie obrazowo opisać. Całość drukowana jest na kredowym papierze, co kilka stron ozdobiona rysunkowymi ilustracjami. Krótka mówiąc, wielkie brawa dla wydawnictwa MAG za to wydanie!

„Odd i Lodowi Olbrzymi” wpisali się u mnie na listę książek magicznych. Niewiele jest na tej liście tytułów. Baśń ta nadaje się w zasadzie dla każdego. Można czytać ją dziecku do poduszki albo samemu dla chwili zapomnienia. Można użyć jej jako klimatyzacji w gorący dzień, jako że śnieg wręcz się z niej wysypuje albo jako ozdobnika na półkę. Czy zatem bajka ta nie ma żadnych wad? Można by się czepić uproszczeń w samej fabule, pewnej naiwności i faktu, że całość można było upchnąć na 50 stronach i wydać w zbiorze opowiadań. Tylko czy wtedy było by to nadal ten sam magiczny, zaśnieżony Asgard?

Na sam koniec dodam, że ocena jest bezczelnie naciągnięta z pełną premedytacją i nieobiektywna a do książki będę wracał na pewno niejednokrotnie zarówno z dzieckiem jak i samotnie.

Polecam gorąco!

Wydawca: MAG

Ilość stron: 112

Data wydania: marzec 2010

Moja ocena: 10/10

  1. Chciałem ją. Ale tylko z jednego powodu:
    ilustracji Bretta Helquista.
    Nic ponadto, bo do Gaimana nie mam specjalnie pozytywnych odczuć.

  2. Ach, jaka recenzja… Mmm… Pyszna, jak lody waniliowe! Pawle, znów popychasz mnie w stronę Gaimana 😛 Nie ładnie, nie ładnie. Mam przed sobą „Chłopaków Anansiego” i „Amerykańskich bogów”, a Ty dorzucasz kolejny tytuł. Sadysto! 😛
    Ale i tak bym przeczytała 😛 Bo już zakochałam się w Gaimanie ^^ I dobrze, przyda mi się dla odmiany jakiś żyjący pisarz. Bo ostatnio kochałam się w samych umarlakach – Lewis, Puszkin, Wilde, Ajtmatow. Czas oddać serduszko komuś żywemu 😛 Neil, łap! xD

    Dziękuję za recenzję 🙂 Bajkowa jak sam Gaiman 😉
    Pozdrawiam!

    PS Nie, to nie jest reklama :P, ale zajrzyj do mnie i rzuć okiem na recenzję „Białego statku”. Jestem ciekawa czy taki kirgiski realizm magiczny Cię zaciekawi 😉

  3. Grzesiek
    Ilustrację są naprawdę świetne. Do Gaimana nie będę przekonywał, nie każdemu podchodzi:)

    Aria
    Zaciekawił! Już czytałem tylko paradoksalnie nie wiedziałem co napisać – bywa czasami:) po prostu nie wiem co o Białym statku w ogóle myśleć:) Gdybym tak go wyrwał do recenzji… 😉
    Dzięki za komplemenciory!:) Ja poluję na inne Gaimany w dobrej cenie, jak coś wpadnie zaraz będzie recka:)
    Żyjącego pisarza dobrze mieć:D zawsze możesz mu napisać hymn pochwalny:) może przeczyta;)

  4. Bardzo ciekawa recenzja 🙂 A samą książkę mam wpisaną na listę „koniecznie przeczytać”, bo pomimo że niewiele do tej pory czytałam Gaimana, to już go zdążyłam polubić.

  5. Ależ mi narobiłeś ochoty, mamma mia! A ja miałam już sobie ograniczać dorzucanie nowych pozycji do moich stosów 😛

  6. Lubię Gaimana, ale co do „Odda” miałam pewne wątpliwości. Nie wiedziałam, czy książka, którą uważałam za dziecięcą przypadnie mi do gustu. Twoja recenzja przekonała mnie, że nie mam się czego obawiać.:)

  7. Caitri
    Jeżeli lubisz Gaimana to powinnaś polubić Odda:)

    Enga
    Na szybciocha Odd zajmie Ci godzinkę, jeżeli zechcesz go troszeczkę posmakować to, tak było w moim przypadku, dwie:)

    Moreni
    To w zasadzie jest książka stricte dla dzieci i chwała za to Gaimanowi:) Pełna prostota, lecz zarazem czuć tu oddech starych bajek z morałem i przesłaniem. Po prostu ma klimat:) Mnie urzekła bynajmniej:)

  8. Mnie też zachwyciła filmowa wersja „Gwiezdnego pyłu”. Książka w sumie też mi się podobała, z tym że rzeczywiście nieco blaknie przy filmie. Ale była w porządku, tyle że nie czytałam jej, a słuchałam w formie audiobooka, czytanego przez Barcisia w brawurowy zaiste sposób. Jego wykonanie to zdecydowanie wartość dodana. O tej, którą polecasz nie słyszałam, ale zrecenzowałeś ją bardzo zachęcająco 🙂

  9. Bardzo dobra recenzja bardzo dobrej książki 🙂 gdybym już jej nie czytała, na pewno byś mnie do niej przekonał. Pozdrawiam 🙂

    @Aria, jeśli masz przed sobą „Amerykańskich Bogów” i „Chłopaków Anansiego” zacznij od „Chłopaków”. To nie jest tak naprawdę kontynuacja, a zdecydowanie w takiej kolejności obie pozycje docenisz, jak na to zasługują 🙂

  1. No trackbacks yet.

Dodaj odpowiedź do i.love.impala.67 Anuluj pisanie odpowiedzi