„Wyprawa łowcy” George R.R. Martin, Gardner Dozois, Daniel Abraham

Nieczęsto zdarza się by jedna powieść miała kilku ojców. Kiedy Gardnem Dozois w 1977 roku napisał opowiadanie o Latynosie Ramonie uprowadzonym przez obcych, nic nie zapowiadało, że jeszcze dwóch innych pisarzy będzie musiało przyłożyć do niego rękę by przekształcić go w powieść. Kilka lat później poprosił on Georga Martina o doszlifowanie opowieści, po czym obaj doszli do wniosku że dobrym pomysłem będzie rozwinięcie jej w nowelkę. Mijały lata a utwór leżał w szufladzie. Dopiero młody pisarz – Daniel Abraham, za namową Gardnera podjął się wprowadzenia własnych wątków i wygładzenia całej historii. To z jego inicjatywy ze zwykłej nowelki „Wyprawa łowcy” wyrosła na powieść z prawdziwego zdarzenia. Czy książka „pozlepiania” z pomysłów i warsztatów trzech różnych autorów może być spójna i ciekawa? Przekonajmy się!

„Wyprawa łowcy” opowiada o wspomnianym wyżej Ramonie Espejo – meksykaninie z domieszką indiańskiej krwi. Obdarzony krewkim charakterem bohater przybywa na odległą planetę Sao Paulo w poszukiwaniu dobrobytu. Zawodowo zajmuje się on wyszukiwaniem minerałów i innych bogactw naturalnych. W ucieczce przed możliwym oskarżeniem o morderstwo, zapuszcza się w odległe, dzikie rejony kontynentu z nadzieją na zarobek w postaci nie odkrytych złóż, gdzie natyka się na dziwną materię i… tak zaczyna się akcja książki.

Akcja „Wyprawy łowcy”, po początkowym szarpnięciu, potrzebuje kilkudziesięciu stron by rozkręcić się do przyzwoitego poziomu. Po przebrnięciu jednak przez tą niewielką trudność, satysfakcja z lektury płynie stosunkowo jednostajnym strumieniem. Żeby nie było jednak zbyt różowo, tempo akcji momentami siada. Odniosłem wrażenie, że autorzy próbowali wpleść z opowieść jakiś głębszy wątek, jednak (mimo moich starań) nie udało mi się wyłuskać żadnych większych przesłań czy alegorii. Możliwe, że te akurat momenty zostały wplecione przez jednego konkretnego pisarza, nie widać tego na pierwszy rzut oka, jednak czuć różnicę – szczególnie przy szybszym czytaniu.

Mimo tej niewielkiej wady książkę czyta się szybko i przyjemnie. Opowieść jest jednowątkowa i nieskomplikowana. Obserwujemy ją z perspektywy głównego bohatera – często subiektywnie postrzegającego rzeczywistość. Miałem czasami ochotę krzyknąć do Ramona: „Nie tak idioto! Zrób inaczej!”, co jest najlepszym dowodem na to, że historia potrafi być sugestywna i działać na wyobraźnię. Podczas czytania nasuwało mi się pewne podobieństwo recenzowanej książki do „Przygód Hucka” pióra Marka Twaina. Autor w przeczytanym później przeze mnie wywiadzie potwierdził te domysły, przyznając otwarcie, że momentami wzorował się na tamtej powieści. Skąd te podobieństwa? Polecam przekonać się samemu.

Nieodzownie już podczas oceniania książki musze napisać co nieco o wydaniu. Zawartość powieści to elegancko wydrukowane 358 stron na papierze ekologicznym – jednak nie najgorszej jakości. Okładka niczym się nie wyróżnia a klejenie jest na tyle przyzwoite, że nie grozi „złamaniem” grzbietu podczas czytania. Tłumaczeniu i korekcie nie mam nic do zarzucenia – nie dostrzegłem w sumie żadnych potknięć na tym polu. Dodatkowym atutem książki są zamieszczone na końcu wywiady z autorami. Jest to fajny i ciekawy element, który miło mnie zaskoczył. Na okładce widnieje cena 29.90 i jest ona jak najbardziej w adekwatna do zawartości.

„Wyprawa łowcy”  to solidny acz prosty kawałek przygodowej powieści osadzonej w realiach s-f. Szczególnie polecam ją osobom chcącym zapoznać się z tym dosyć hermetycznym gatunkiem w sposób jak najmniej bolesny. Niewielki świat jest łatwy do ogarnięcia wyobraźnią, fachowego słownictwa jest niewiele a akcja płynie jednotorowo i naprawdę nie sposób się w niej pogubić. Dodatkowo całość została estetycznie wydana i przyzwoicie wyceniona. Na pewno nie jest to pozycja dla zatwardziałych fanów fantasy i s-f, dla których może okazać się zbyt banalna, jednak dla przeciętnego czytelnika może stać się ona korytarzem prowadzącym wprost w fantastyczne i niezgłębione kosmiczne światy.

Wydawca: Zysk i S-Ka

Ilość stron: 358

Data wydania: sierpień 2010

Moja ocena: 7/10

  1. Mi się chyba bardziej podobało niż Tobie, bo ja tam znalazłam alegorię i głębsze wątki.
    Ach, chyba jeszcze się nie ukazała moja recenzja, zapomniałam, pewnie niedługo będzie na obliczakultury.pl
    Sprawdziłam, jeszcze nie ma:)
    czyli tak ogólnie – ja dostrzegłam to, że ci wszyscy twórcy zastanawiają się, co tak naprawdę jest wyznacznikiem człowieczeństwa – urodzenie? zachowanie? wykształcenie? moralność?
    No i oczywiście nie dają jednoznacznej odpowiedzi.

  2. O, to ja mam jak Kalio – w obydwóch aspektach: bardziej mi się podobało + znalazło się to i owo na głębszym poziomie powieści 🙂

    Ja ciągle czekam, aż moja recenzja pojawi się na Book z nami 😉 I czekam… 😉

  3. Hm, po Twojej recenzji to jeszcze jestem na nie, ciekawa byłam co napiszesz. Ale cena jest super w stosunku do zawartości.

  4. kalio
    Hmm ja jestem po lekturze „Pustki” Hamiltona i chyba dlatego „Wyprawa” wypadła trochę blado. Jakieś alegorie – tak jak piszesz – są, jednak mnie nie powaliły głębią przemyśleń.

    enga
    Mnie się książka podoba:) Nawet bardzo miejscami, tylko nie powala:) Ot solidny kawałek lekkiego s-f:)
    Czekam z Tobą;)

    kornwalia
    Nom cena jest niezła – widziałem ją za 26 zł w Selkarze:) (chyba). Jeżeli chcesz posmakować w s-f (bo nie wiem czy czytujesz) to książka nadaje się wprost idealnie!

  5. „Szczególnie polecam ją osobom chcącym zapoznać się z tym dosyć hermetycznym gatunkiem w sposób jak najmniej bolesny.”

    Czyli coś dla mnie.;D Jeśli bohaterowie są porządnie zrobieni, to jestem w stanie wiele przełknąć, no i jeszcze Martin… Chyba się rozejrzę za tą książką.;)

    • Akurat bohaterowie (a w zasadzie bohater) rządzą:) Tylko UWAGA! nie czytaj innych recenzji – są straszne potworne spoilery. Nie wiem jak ludzie mogą takie rzeczy robić, streszczają pół książki:( Polecam aczkolwiek niewiele Martina w Martinie tam jest:) (no może poza jego flagowym problemem z kończeniem książek, bo Wyprawa jakoś nie chciała się skończyć:))

      • Może to i dobrze, że niewiele Martina w Martinie: zostanie posmak stylu, odpadnie to straszliwe znęcanie się nad bohaterami. Ale z rady nieczytania innych recenzji skwapliwie skorzystam.:)

  6. Ciekawa recenzja. I interesujące jest to, jak wyszło jedno pisane przez trzech 😀

    To to na co narzekałeś? Czy tamto wciąż czytasz? 😛

    Pozdrawiam!

    • Narzekałem na Pustkę:P Recka będzie jutro:) Albo w niedziele… we will see:)

      Wyszło trochę nierówno:P Jak się dobrze przypatrzeć – widać różnice w stylu a przede wszystkim we wspomnianym tempie akcji:)

      Aczkolwiek warto książeczkę przeczytać:)

      Pozdrawiam:)

  7. Na s-f się nie znam, ale wciąż mam zamiar kiedyś spróbować, i to rzucając się od razu na głęboką wodę Diuny i Hyperiona 😉 Niemniej „Wyprawę łowcy” dorzucam do planów czytelniczych – będzie musiała tylko spooooro sobie poczekać 😉
    A teraz uciekam na Targi Książki 😀
    Pozdrawiam!

    • Hmm rzeczywiście wybrałaś sobie głęboką wodę:) Może nie hard s-f ale jednak głęboką:)

      Kurcze! to trzeba mówić! Ja dzisiaj byłem all day long!:) Eh:(

      • Toż przecież powiedziałam 😉 Idę odpisać szerzej we właściwszym poście ^^

  1. No trackbacks yet.

Dodaj odpowiedź do pablo vel podsluch Anuluj pisanie odpowiedzi