Posts Tagged ‘ parowiec ’

„Ostatni rejs Fevre Dream” George R. R. Martin

George R. R. Martin zasłynął na świecie, dzięki swojej epickiej sadze „Pieśń Losu i Ognia”. Zdaniem wielu krytyków, odkrył on tym samym na nowo przed czytelnikami, nurt tradycyjnej fantasy w literaturze. Ostatnio dane było mi zapoznać się z jego najnowszą książką „Wyprawa łowcy”, napisaną wraz z G. Dozoisem i D. Abrahamem. Była to typowa powiastka science fiction, która jednak nie wyróżniała się niczym szczególnym, spośród innych pozycji dostępnych na rynku. Dzisiaj zajmiemy się jednak jedynym horrorem, który wyszedł spod pióra pisarza, zatytułowanym „Ostatni rejs Fevre Dream”.

Powieść ta opowiada losy pewnego twardego kapitana żeglugi rzecznej Abnera Marsha. Pewnego dnia nasz bohater, bliski bankructwa, spotyka się z tajemniczym człowiekiem imieniem Joshua York. Okazuje się on arystokratą i bogaczem, który chce zainwestować swój majątek w budowę wielkiego parowca i wybrał Abnera, by to on pokierował tą jednostką. Z początku lukratywna oferta objawia się kapitanowi jako ziszczenie jego najskrytszych marzeń, jednak z czasem pan York wraz z jego towarzyszami, zaczyna wzbudzać w załodze coraz większy niepokój. Opuszcza on swoje kajuty jedynie po zmierzchu a posiłki spożywa w nocy. W spojrzeniu jego zaś tkwi jakaś dziwna nieokreślona głębia…

Jak łatwo domyślić się z powyższego opisu, „Ostatni rejs Fevre Dream” opowiada o losach wampirów, które wypłynęły parowcem, dowodzonym przez doświadczonego kapitana w daleki rejs po rzece, aż do Nowego Orleanu. Mimo, że opis ten może wydawać się błahy i oklepany, akcja książki wciąga szybko i nader skutecznie. Mimo niespiesznego rozwoju fabuły urzekł mnie przede wszystkim klimat i barwne, wręcz soczyste, opisy. Początkowo sztampowa historia szybko zaczyna się rozwarstwiać i zagęszczać a wampiry przedstawiane są w zgoła odmiennym, od przyjętych standardów, świetle.

W połowie lektury zorientowałem się w czym tkwi tak wielka siła przyciągania książki. Autor nie szczędził wysiłku by stworzyć oryginalne postacie występujące w „Ostatnim rejsie Fevre Dream”. Są one po prostu niebanalne, każda z nich jest charakterystyczna, posiada swój wachlarz ruchów i zachowań. Efekt tych zabiegów jest taki, że czytelnik jest w stanie przewidywać kolejne posunięcia poszczególnych bohaterów powieści. Z możliwości tej płynie sporo radości. Książka przyciąga przez to nie tylko zgrabną i komplikującą się fabułą, ale i satysfakcją jaką daje śledzenie ewolucji i poczynań postaci takich jak Abner Marsh, Joshua York czy Damon Julian.

Tradycyjnie dodam jeszcze kilka słów o stronie wizualnej książki. Za „Ostatni rejs Fevre Dream” przyjdzie zapłacić nam 35 zł 90 gr. W zamian dostajemy stosunkowo solidną, miekką okładkę ze skrzydełkami i 586 estetycznie zadrukowanych stron na papierze dobrej jakości. Samo lepienie jest na tyle trwałe, że nie udało mi się złamać grzbietu – za to kolejny plus. Kilka słów uznania należy się także tłumaczowi Robertowi P. Lipskiemu. Przekład jest na tyle dobry, ze nie raził mnie nigdzie sztucznością, a plastyczność opisów momentami zapierała dech w piersiach. Literówek ani błędów również nie stwierdziłem.

„Ostatni rejs Fevre Dream” nie jest typowym horrorem. Jest to raczej powieść przygodowo – fantastyczna z lekkim dreszczykiem. Nie brakuje w niej co prawda drastycznych i krwawych momentów, jednak nie są one celem samym w sobie dla autora. Plastyczne i sugestywne opisy brnącego przez nurt rzeczny parowca, pobudzają wyobraźnię, jednak uczucie niepokoju będzie towarzyszyć wam nawet w najjaśniejszy dzień. Dzięki temu klimatowi i starannie przemyślanym bohaterom, książkę czyta się gładko i niesłychanie przyjemnie.

Po lekkim zawodzie jaki sprawiła mi książka „Wyprawa łowcy”, tym razem jestem w pełni zadowolony z tego co George Martin zafundował swoim czytelnikom w „Ostatnim rejsie Fevre Dream”. Ciekawa, wielowarstwowa i wciągająca fabuła, nieszablonowi bohaterowie i estetyczne wydanie – czy można chcieć czegoś więcej? Polecam każdemu spragnionemu czegoś ambitniejszego niż tylko romansidła z wampirami, które to ostatnio zalewają rynek. Tutaj dzieci nocy nie są sexy i nie zakochują się namiętnie w każdej nastolatce…

Polecam!

Wydawca: Zysk i S-ka

Ilość stron: 586

Data wydania: 2010

Moja ocena: 9/10