Posts Tagged ‘ kryminał ’

„Wóz strażacki, który zniknął” Maj Sjowall, Per Wahloo

Panująca moda na skandynawskie kryminały musiała w końcu dopaść i mnie. Jednak, jako że zawsze muszę, mimo wszystko, przeć pod prąd, nie zabrałem się za Larssona (swoją drogą porównajcie tytuły jego książek z recenzowaną a dostrzeżecie skąd czerpał inspirację), Mankella czy Lackberg. Mój wybór padł na parę słabo znanych w Polsce autorów. Maj Sjowall i Per Wahloo stworzyli serię klasycznych kryminałów z komisarzem Martinem Beckiem w roli głównej, a w moje ręce wpadła książka o ciekawym tytule: „Wóz strażacki, który zniknął”. Dotarłem do informacji, że pierwszą publikację datuje się na 1969 rok. Czy ponad 40 letni kryminał da radę powalczyć?

Powieść zaczyna się, jak na kryminał przystało, dość mocno. Krótka migawka ukazująca samobójstwo bliżej nieokreślonej osoby, później króciutkie przybliżenie sylwetki głównego bohatera i akcja się rozkręca. Siarczysty mróz. Mały, wielorodzinny, drewniany domek obserwowany przez policję gwałtownie staje w płomieniach. Nim przybywa straż pożarna nie ma już co gasić, na szczęście dzielny komisarz Gunvald Larsson, brawurową akcją ratuje kilka osób z morderczego żywiołu. Pożar został wywołany przez nieszczelną instlację gazową, tak brzmi początkowa ekspertyza. Jednak komisarze Larsson i Beck nie są o tym do końca przekonani. Z pozoru oczywista sprawa z każdą chwilą staje się bardziej złożona. Czy jednak istnieje jakakolwiek podstawa do rozpoczęcia śledztwa? No i gdzie podział się tytułowy wóz strażacki?

Sjowall i Wahloo umiejętnie uzależniają czytelnika od opowiadanej historii. Z początku niewiele się dzieje. Stopniowo jednak stawiają pytanie za pytaniem, pozwalając nam odkrywać pewne nieścisłości, które początkowo były niezauważalne. Nie podają jednak wszystkiego na srebrnej tacy. Dobrze jest samemu przystanąć czasami i pomyśleć nad zagadką, a kiedy uda się coś wykombinować, daje to sporo satysfakcji.

Jedną z największych zalet powieści jest wielowymiarowość sztokholmskich komisarzy. Beck, Larsson, Hammer, Skacke, Kollberg, Ronn czy Melander, każdy z nich ma własne życie, niekoniecznie związane wyłącznie z łapaniem co sprytniejszych przestępców. Podczas czytania szybko „łapie się”, który to który. Jeden ma problemy z żoną, inny jest samotny, kolejny znowu jest uwikłany w poszukiwania zabawki swojego synka. Takie zróżnicowanie powoduje, że ich postacie stają nam przed oczami jak żywe co ułatwia i uprzyjemnia czytanie.

Podczas lektury przypomniały mi się czasu, kiedy namiętnie oglądałem seriale takie jak „Gliniarz i prokurator”, czy czytałem książki Bohdaja i Nienackiego. Widać klasyczną, kryminalną formę. Nie ma tu różnorakich eksperymentów spotykanych w dzisiejszej literaturze, a jest za to żmudne, powolne dochodzenie do odpowiedzi na zadane wcześniej pytania. Siłą książki jest logiczna historia, może nieco zbyt zawiła momentami, jednak całościowo wypadająca bardzo solidnie i autentycznie. Cenię sobie w kryminałach możliwość samodzielnego dochodzenia do rozwiązań i w tym aspekcie „Wóz strażacki, który zniknął”, sprawił mi miłą niespodziankę. Autorzy zwlekają do ostatniego momentu z wyjaśnieniami, tak jakby tylko czekali, aż czytelnik sam zakrzyknie „eureka!”.

Kryminał Maj Sjowall i Per Wahloo przypadł mi do gustu. Polecić mogę go na pewno wielbicielom gatunku i ludziom wychowanym na Panu Samochodziku i Herkulesie Poirot – oni poczują się tutaj jak w domu. Obawiam się jednak, że czytelnikom przywykłym do Mankella czy Nesbo, może nie być łatwo przebrnąć przez książkę. Jest w niej niewiele sensacji, która ustąpiła miejsca dedukcji. „Wóz strażacki, który zniknął” to kawał solidnego, jednak do bólu konserwatywnego kryminału, który czyta się jednym tchem w atmosferze tajemnicy.

Polecam!

Na sam koniec dodam, że książka została w Polsce wydana po raz pierwszy w 1990 roku pod tytułem: „Jak kamień w wodę…”.

Wydawca: Amber

Ilość stron: 256

Data wydania: czerwiec 2010

Moja ocena: 7/10

Recenzja opublikowana wcześniej na portalu Fantasy Book

Jo Nesbo „Czerwone gardło”

Jo Nesbo, pisarz okrzyknięty następcą Henninga Mankella. W Polsce niewątpliwie wypłynął na fali popularności skandynawskich kryminałów. W moje ręce trafiło tym razem „Czerwone gardło”, książka która w 2000 roku otrzymała nagrodę Norweskiego Stowarzyszenia Księgarzy, a którą określa się mianem norweskiego kryminału wszechczasów. Na ile określenie to jest zasłużone?

„Czerwone gardło” należy do serii książek opowiadających o perypetiach komisarza Harrego Hole’a. Poszczególne części są ze sobą prawie w ogóle niepowiązane fabularnie. Tym razem nasz bohater będzie zmagał się ze środowiskiem neonazistów, leczy czy aby tylko oni stanowić będą dla niego zagrożenie? Równolegle poznajemy dwie historie. Jedna opowiada o grupce Norweskich żołnierzy walczących po stronie III rzeczy pod Stalingradem w czasie II wojny światowej, druga natomiast zabiera nas do, współczesnej Norwegii. Z początku pozornie niezwiązane ze sobą wątki zaczną się przeplatać i kluczyć.

Fabuła jest mocną stroną książki. Potrzebuje sporo czasu by się odpowiednio zawiązać, jednak kiedy już to zrobi, wrażenie kompleksowości jest imponujące. Osobiście nie znalazłem w książce słabego punktu ani luki w opowiadanej historii. Duże brawa należą się autorowi za wątek wojenny, który dla mnie był czymś świeżym. Rola Norwegów podczas II wojny światowej była dla mnie raczej niejasna. Za sprawą „Czerwonego gardła” moja wiedza na ten temat stała się pełniejsza, nie to jednak jest najważniejsze. Najwięcej zyskało na tym tło całej książki, które stało się autentyczne i pełne. Dlatego właśnie tak trudno doszukać się w nim słabszych stron. Autor mocno się napracował, żeby nie dało się podważyć jego pomysłu na watek kryminalny.

Początkowo książkę Jo Nesbo czyta się z umiarkowanym zainteresowaniem. Nie dawałem jej szans na wysokie noty. Pewnego popołudnia jednak, kiedy usiadłem nad nią, ocknąłem się późną nocą. Taka sytuacja zdarza mi się niezwykle rzadko. Po całym dniu raczej zasypiam nawet nad najlepszymi tytułami, ten jednak mi na to nie pozwolił. Opowieść jest podzielona na krótkie rozdziały, po kilka stron, które przerzucają nas do różnych miejsc i czasów. Zabieg taki powoduje, że podczas czytania nie ogarnia nas monotonia. Co chwila mamy przeskok, więc uwaga musi pozostać skupiona. Mimo tej częstej zmiany miejsca i czasu akcji, generalnie chronologia wydarzeń jest zachowana.

Napisałem już, że książkę czyta się bardzo dobrze. Narracja prowadzona jest oszczędnie i sugestywnie oddaje emocje Harrego. Do niego samego mam jednak drobne zastrzeżenie. Nawet po przeczytaniu całej powieści, nie udało mu się wzbudzić we mnie jakiegoś porywu sympatii. Ot jest sobie komisarz, biega i rozwiązuje zagadki. Czułem się jakoś z nim związany, jednak gdyby autor zdecydował się go uśmiercić, pewnie bym za nim nie płakał, to chyba największy mankament „Czerwonego gardła”.

Akcja dzieje się w okopach pod Stalingradem i w przeważającej części w Oslo. Ostrzegam jednak miłośników pięknej Skandynawii! W tej książce nie znajdziecie zapierających dech w piersiach opisów przyrody, czy zachwalania zalet Norwegii a raczej narzekanie na mróz, śnieg i szarobury obraz stolicy, uwikłanej w polityczne intrygi. Wspomniane opisy są raczej skromne objętościowo. Autor większy nacisk postawił na psychologię i motywy działania poszczególnych postaci, co zresztą w kryminalne jest cechą jak najbardziej pożądaną.

Czy „Czerwone gardło” rzeczywiście może być uważane za najlepszy kryminał z półwyspu? Nie wiem, wszystkich nie czytałem. Na pewno jednak wybija się spośród wszystkich kryminałów z jakimi dane mi było obcować. Świetne tło historyczne, zagmatwana intryga, „brudna” rzeczywistość, nieoczywiste rozwiązania fabularne, wciągająca akcja… czegóż można chcieć więcej od kryminału?

Polecam!

Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie

Data wydania: 2010

Ilość stron: 423

Moja ocena: 9/10

Recenzja opublikowana wcześniej na portalu Fantasy Book

„Mogliby w końcu kogoś zabić” Łukasz Śmigiel, Piotr Rowicki, Agnieszka Szczepańska, Katarzyna Gacek, Jacek Skowroński, Artur Górski, Ewa Ostrowska, Adrianna Ewa Stawska, Katarzyna Rogińska, Piotr Schmandt

Antologia opowiadań o tematyce kryminalnej była dla mnie małą zagwozdką. Jak napisać recenzję która oddaje klimat książki a jednocześnie wskazać jej najmocniejsze punkty? Zaryzykowałem taką oto formę:

Ciemna barczysta sylwetka, niczym cień, majaczyła w bramie. Chodnikiem wprost ku niej zbliżał się mężczyzna w długim ciemnoszarym płaszczu. Spod pachy wystawało mu niewielkie prostokątne zawiniątko.
– Masz? – Zapytała Cień.
– Mam. – Odparł facet w płaszczu podając pierwszemu paczuszkę. – Świeży egzemplarz. Dopiero co z drukarni wyszedł.
– Jaki to ma tytuł?
– „Mogliby w końcu kogoś zabić” – sapnął ten drugi – Nie mów, że nie słyszałeś? Głośno o niej ostatnio.
– Coś słyszałem. Naprawdę taka dobra jak o niej mówią? – Dopytywała ciemna sylwetka.
– Jakby nie była dobra to jak myślisz, przyniósłbym Ci ją dzisiaj? – lekko zirytował się drugi.
– Ok. Wolę się upewnić. Nie lubię tracić czasu na mdłe czytanie. – bronił się ten pierwszy – Ile tych opowiadań tam upchali koniec końców?
– Dyszkę. Każde inne. Dla każdego coś się znajdzie. Jest klasyczny kryminalik jak „Zbrodnia w bibliotece”, trochę psychologii w „Czterech ścianach Agnieszki”, nawet historyczne opowiadanie tak modne ostatnio wcisnęli.
– Hm. – zaciekawiła się ciemniejsza sylwetka – A jakiś mocniejszy akcent tam znajdę? Znasz mnie. Lubię takie.
– Wiedziałem, że zapytasz! – W głosie szarego płaszcza dało się wyczuć nutkę tryumfu. – „Noc wszystkich trupów”, zapamiętaj ten tytuł, Łukasz Śmigielski napisał, zdawałoby się specjalnie dla Ciebie to opowiadanie.
– Z tego co mówisz wyłania mi się nierealny obraz ideału. – dziwił się – Żadnej wpadki nie zaliczyli w całej antologii.
– Nie no wiesz, tak dobrze nie ma. – skonfundował się drugi – W sumie może nie wpadka ale opowiadanie „Kraina czarów Alicji Nowak”, nijak nie pasuje do całości. Ni to kryminał ni sensacja. Cóż jednak, że nie pasuje do kanonu jak i tak czyta się dobrze.
– Polecasz i polecasz a wiesz, że jeżeli mi się nie spodoba to Ci głowę urwę? – zagroził nie do końca żartobliwie cień.
– Słuchaj facet! Masz tu w każdym prawie opowiadaniu fenomenalnie wręcz wykreowane wyraziste postacie. Dawno tak się z bohaterami nie zżywałem, masz różnorodność od thrillera przez horror po dramat wręcz a wszystko w sosie kryminalnym. – facet w szarym płaszczu podniósł głos. – Zaskoczy Cię na pewno tez niejedno rozwiązanie wątku a usatysfakcjonuje reszta. Skończ marudzić, idź i czytaj bo nie Ty jeden ją ode mnie chciałeś pożyczyć. Zresztą pewnie łykniesz ją szybko bo wchodzi gładko a i spać tak łatwo nie pozwoli.
– Dobra dobra już się nie wściekaj. – skapitulował mężczyzna w bramie – Na kiedy ją chcesz z powrotem?
– Na wczoraj Kochany, na wczoraj… – rzucił przez ramie drugi oddalając się zwinnie chodnikiem.

Polecam!

Co sądzicie o formie? Zapraszam do komentowania!

Wydawca: Oficynka

Ilość stron: 320

Data wydania: lipiec 2010

Moja ocena: 7.5/10